Kiedy byłam mała, rodzice zapytali się mnie, kim bym chciała być w przyszłości.
Wiecie co odpowiedziałam?
Dyrektorem.
Sama się śmieje, gdy widzę tą odpowiedź.
Kiedy jesteśmy dziećmi, nie widzimy żadnych limitów. Mówimy, że będziemy kosmonautą, prezydentem, księżniczką, piosenkarką, a nawet dyrektorem.
Ale kiedy dorastamy, nagle wpadamy w sidła limitów. Łapią nas za gardła i ściągają na ziemię. Wtedy zdajemy sobie sprawę, że prawdopodobieństwo bycia tym kim chcieliśmy być za dziecka wydaje się zerowe.
Przez ostatni czas dużo zmieniło się w moim życiu. Obrót o 180 stopni. W takich momentach zdaję sobie sprawę, że pytanie, które zadają nam rodzice od małego, jest błędne. Zamiast kim chcesz zostać jak dorośniesz, powinniśmy usłyszeć pytanie - jaką osobą chcesz być w przyszłości?
Wtedy ograniczenia znikają. Nagle odpowiedź brzmi - chce być dobrym człowiekiem. Chce sprawiać radość innym. I w tym jednym głupim zdaniu, nie ma limitów. Ponieważ nie musisz się określać, możesz być każdym.
Możesz stwierdzić po roku nauki szwedzkiego, że to jednak nie to i pragniesz wyjechać do Chin. Przystępujesz do kursu i dajesz z siebie wszystko.
Możesz w połowie semestru, rzucić studia i pojechać autostopem do Francji, nie słuchając nikogo ani niczego.
Tak to już w życiu jest. Nie powinniśmy trzymać się kurczowo jednego planu. Powinniśmy mieć oczy szeroko otwarte.
Sama dwa lata temu uważałam, że będę studiować prawo. Rok temu? Uważałam, że będę studiować w Szwecji. A teraz? Jestem we Wrocławiu i studiuję dziennikarstwo.
I pod żadnym pozorem nie jest mi z tym źle.
Ale nie trzymam się kurczowo myśli, że wytrwam do końca, że nie wyjadę, że nie porzucę swojego życia i nie zostanę mnichem (to tylko przykład, ale kto wie?).
Chciałabym odkrywać świat i siebie. Jest to jedyna rzecz jakiej jestem pewna.
Czasem łatwo się pogubić w swoich planach, marzeniach i celach - ale to nic złego. Czasem trzeba się zgubić, aby zdać sobie sprawę, co tak naprawdę chcemy robić w życiu.
Daj sobie czas. Tyle ile potrzebujesz. Nawet jeżeli ma to się wiązać z niezadowoleniem innych.
I wiecie co?
Chciałabym żyć tak, aby móc z ręką na sercu, zadać pytanie swoim dzieciom - jakim człowiekiem chcesz być, gdy dorośniesz?
I obserwować jak to osiągają.
Nawet jeżeli to oznacza bycie kosmonautą.
Wiecie co odpowiedziałam?
Dyrektorem.
Sama się śmieje, gdy widzę tą odpowiedź.
Kiedy jesteśmy dziećmi, nie widzimy żadnych limitów. Mówimy, że będziemy kosmonautą, prezydentem, księżniczką, piosenkarką, a nawet dyrektorem.
Ale kiedy dorastamy, nagle wpadamy w sidła limitów. Łapią nas za gardła i ściągają na ziemię. Wtedy zdajemy sobie sprawę, że prawdopodobieństwo bycia tym kim chcieliśmy być za dziecka wydaje się zerowe.
Przez ostatni czas dużo zmieniło się w moim życiu. Obrót o 180 stopni. W takich momentach zdaję sobie sprawę, że pytanie, które zadają nam rodzice od małego, jest błędne. Zamiast kim chcesz zostać jak dorośniesz, powinniśmy usłyszeć pytanie - jaką osobą chcesz być w przyszłości?
Wtedy ograniczenia znikają. Nagle odpowiedź brzmi - chce być dobrym człowiekiem. Chce sprawiać radość innym. I w tym jednym głupim zdaniu, nie ma limitów. Ponieważ nie musisz się określać, możesz być każdym.
Możesz stwierdzić po roku nauki szwedzkiego, że to jednak nie to i pragniesz wyjechać do Chin. Przystępujesz do kursu i dajesz z siebie wszystko.
Możesz w połowie semestru, rzucić studia i pojechać autostopem do Francji, nie słuchając nikogo ani niczego.
Tak to już w życiu jest. Nie powinniśmy trzymać się kurczowo jednego planu. Powinniśmy mieć oczy szeroko otwarte.
Sama dwa lata temu uważałam, że będę studiować prawo. Rok temu? Uważałam, że będę studiować w Szwecji. A teraz? Jestem we Wrocławiu i studiuję dziennikarstwo.
I pod żadnym pozorem nie jest mi z tym źle.
Ale nie trzymam się kurczowo myśli, że wytrwam do końca, że nie wyjadę, że nie porzucę swojego życia i nie zostanę mnichem (to tylko przykład, ale kto wie?).
Chciałabym odkrywać świat i siebie. Jest to jedyna rzecz jakiej jestem pewna.
Czasem łatwo się pogubić w swoich planach, marzeniach i celach - ale to nic złego. Czasem trzeba się zgubić, aby zdać sobie sprawę, co tak naprawdę chcemy robić w życiu.
Daj sobie czas. Tyle ile potrzebujesz. Nawet jeżeli ma to się wiązać z niezadowoleniem innych.
I wiecie co?
Chciałabym żyć tak, aby móc z ręką na sercu, zadać pytanie swoim dzieciom - jakim człowiekiem chcesz być, gdy dorośniesz?
I obserwować jak to osiągają.
Nawet jeżeli to oznacza bycie kosmonautą.
Komentarze
Prześlij komentarz